Nie sądziłam, że przyjdzie mi w tym roku przyznać tytuł największego książkowego zawodu. A jednak... Z przykrością muszę przyznać, że na książce Bestselerek (YOUTUBE| INSTAGRAM) nie bawiłam się najlepiej. W zasadzie – prawie w ogóle się nie bawiłam. Moi znajomi, z którymi na bieżąco dzieliłam się odczuciami zdecydowanie mogliby potwierdzić, że stosunek do tej powieści zmieniałam bardzo dynamicznie. Jest mi bardzo przykro, że muszę to napisać, ale tak właśnie czuję.
Na
początku bardzo liczyłam na wartką akcję, ponieważ już w pierwszym rozdziale
akcja zostaje zainaugurowana z wysokiego C, a konkretnie dosyć porządnym
grzmotnięciem – dosłownie. Dodatkowo opis wskazuje, że znajdujemy się w świecie
zdecydowanie chylącym się ku końcowi. I tu bardzo ciekawy zwrot akcji, bo…
wcale tak nie jest. To chyba pierwsza książka o końcu świata, w którym tego
końca świata nie ma. Jakby świat zaczął się walić, ale ktoś dał mu Snikersa […i
jedziesz dalej].