piątek, 30 października 2020

Te wiedźmy nie płoną – Isabel Sterling | recenzja

Jak wiecie – lub nie – we wrześniu wpadłam na pomysł dwóch jesiennych maratonów. W naszym kraju temat obchodzenia Halloween jest nadal kwestią sporną ze względu na następującą po nim Uroczystość Wszystkich Świętych. Ja, choć sama jestem osobą wierzącą, nie uważam aby było coś złego w wystawieniu przed dom dyni lub zjedzeniu cukierków w kształcie duchów – a właśnie do tego sprowadza się obchodzenie Halloween w Polsce. Postanowiłam zatem zorganizować maratony: Magiczny Październik (kończący się 31.10) i Wspominkowy Listopad (rozpoczynający się 1.11). W trakcie pierwszego z nich czytałam książki o czarownicach, zaklinaczach czy nawet wiedźminach. Pierwsza pozycja, po jaką sięgnęłam w tym miesiącu to „Te wiedźmy nie płoną”.

Debiut Isabel Sterling należy do gatunku, z którym wielokrotnie mamy styczność w filmach czy serialach, jednak pisarze zdają się go unikać. Jest to powieść „modern fantasy”, czyli takiej współczesnej/nowoczesnej fantastyki. Nasi bohaterowie jeżdżą samochodami, używają telefonów komórkowych, oglądają telewizję ale równocześnie posługują się pierwotną magią.

czwartek, 22 października 2020

Emily in Paris/Emily w Paryżu – recenzja

      Drugiego października 2020 roku na serwisie Netflix pojawił się serial „Emily w Paryżu”. Produkcja była głośno zapowiadana jako dzieło twórcy „Seksu w wielkim mieście”, Darren’a Star’a. W roli tytułowej została obsadzona brytyjska aktorka, Lilly Collins – znana z głównych ról w produkcjach takich jak „Mirror Mirror”(pol. „Królewna Śnieżka”), „Dary Anioła: Miasto Kości” czy „Love, Rosie”. I wierzcie lub nie, ale to jedyna osoba z głównej obsady, którą miałam okazję wcześniej widzieć w innych produkcjach. Z ról gościnnych zresztą też znam tylko Kate Walsh (Olivia Baker, matka Hannah w „Trzynaście powodów”).

Zatem mamy znanego twórcę i główną aktorkę oraz masę obcych twarzy, w produkcji, która miała podbić świat. Czy jednak opowiedziana w niej historia jest tak wyjątkowa, że zachwyci miliony? Cóż, historia raczej sztampowa – młoda i niesamowicie ambitna pracownica działu marketingu dostaje niespodziewanie przypadkowy awans. Tak trafia z Chicago do Paryża – nie znając języka i obyczajów miejscowej społeczności. Nowa przełożona jest dla niej surowa, a współpracownicy szydzą z Amerykanki. Dozorczyni kamienicy ciągle się o coś piekli i zdaje się, że jedynie przystojny sąsiad jest jej przychylny. Emily jednak nie poddaje się i próbuje dać z siebie wszystko zarówno na poziomie zawodowym jak i uczuciowym – wszak nie tak łatwo jest utrzymać związek, gdy dzieli was szeroki przestwór oceanu!

czwartek, 15 października 2020

Przylądek wichrów – Agnieszka Krawczyk

 Witajcie!

W końcu przychodzę z recenzją, którą miałam napisać już bardzo dawno temu. Dwutomowa seria Agnieszki Krawczyk była pozycją, którą czytałam w ramach mojego Wakacyjnego Maratonu Czytelniczego „Lato Miłości”. Sięgnęłam po nią, ponieważ zobaczyłam „Lato wśród wydm” u mojej koleżanki, a niedługo później ona i „Róża wiatrów” wpadły w moje ręce, gdy znalazłam je na promocyjnym straganiku.

Z opisu oczekiwałam czegoś podobnego do historii pisanych przez Nicholasa Sparksa. Wakacyjny klimat, ciekawa fabuła i wątek romantyczny w tle. Zapowiadało się wspaniale, w końcu takie właśnie historie lubię czytać. I początkowo, rzeczywiście było całkiem nieźle. Akcja pierwszej części rozpoczyna się dialogiem, co od razu daje czytelnikowi „kopa”, zostajemy dynamicznie wrzuceni w akcję. Od razu jednak rzuca się w oczy problem z ekspozycją. Natłok informacji zalewa nas niczym sztorm. Przekręcamy kartkę, a tam wylewa się na nas cała fala wiadomości, które mogłyby ładnie wybrzmieć w dialogach.