wtorek, 23 kwietnia 2019

"Imię rózy" R. Rychcik


[Bardzo późny]dobry wieczór!
     Miałam dzisiaj ogromną przyjemność obejrzeć spektakl „Imię róży” w reżyserii Radosława Rychcika, w krakowskim teatrze im. Juliusza Słowackiego. Przyznam szczerze, na podstawie innych doświadczeń ze sztukami tego reżysera, że forma jego twórczości bardzo do mnie przemawia. Warta wspomnienia jest niesamowita [ruchoma zresztą] scenografia, którą aktorzy budują sobie sami w trakcie spektaklu.
     Po raz pierwszy miałam okazję oglądać spektakl z pierwszego rzędu i przyznam, że nie żałuję. Oprócz tego, że moje spojówki nie mają się teraz zbyt dobrze po spotkaniu z dymem i światłami, to wspominam to doświadczenie naprawdę pozytywnie. Aktorów oglądałam z bliska, więc nie ma się co dziwić, że zwróciłam uwagę na niektóre elementy, które umknąć mogły innym widzom. I tu chcę pogratulować niezwykle przekonywującej Poli Błasik w roli bezimiennej Dzieweczki. Jakże ona ujęła moje serce… najbardziej chyba w scenie sądu inkwizycyjnego, w trakcie którego przez cały czas utrzymywała kontakt wzrokowy z Adso[w tej roli Karol Kubasiewicz]. Jestem także pełna podziwu dla pana Krzysztofa Głuchowskiego, swoją drogą dyrektora teatru, który wcielił się w Wilhelma z Baskerville. Mam wrażenie, że ta kreacja jest bardzo podparta grą Sean’a Connery’ego w filmowej adaptacji powieści. Wysuwam taki wniosek głównie dlatego, że nasz Wilhelm jest równie statyczny co ten filmowy. Słowa pochwały należą się także, odgrywającemu rolę Salwatora, Krzysztofowi Piątkowskiemu, który ani na sekundę „nie wychodzi” spod postaci. Chciałabym pochwalić także Rafała Szumerę[nie jestem pewna, czy odmieniłam nazwisko poprawnie] za coś, co nazwałam „trupim bezdechem” czyli niezauważalnym oddechem przy odgrywaniu zwłok. Byłam naprawdę zaskoczona, że można oddychać tak niewidocznie.


     Z racji, że punkt obserwacji miałam świetny, chciałabym jeszcze pochwalić niesamowitą charakteryzację (polecam obejrzenie zdjęć promujących spektakl) oraz kostiumy. Z tego pierwszego, najbardziej podobała mi się „maska” starego Adso oraz twarz wspomnianego już Salwatora. Dla mnie bardzo liczą się szczegóły, zwłaszcza, gdy oglądam je z tak niewielkiej odległości. Niesamowite dopracowanie kostiumów w kwestii m.in. błota na szatach Wilhelma i Adso, czy piękne żywe kolory szat kardynałów (najbardziej podobała mi się zielona szata zdobiona kamieniami noszona w scenie sądu przez Antoniego Milanceja[co z tymi nazwiskami? XD] i proszę bardzo, mówcie, że sroka ze mnie wychodzi, ale gdybyście widzieli jak w tym pięknym oświetleniu te kamyczki lśniły, to wcale byście mnie tak nie oceniali).


     No dobrze, wiadro miodu i rumianku się wylało, więc teraz pora na trochę goryczy. Jeśli mam na coś narzekać, to na oprawę muzyczną, która w żaden sposób nie komponowała mi się z pięknie utkanym spektaklem. Mam wrażenie, że gdyby postawiono na „coś z epoki”, jak było to w przypadku psalmów wykorzystanych w trakcie spektaklu (bardzo mi się podobały chóralne wykonania), odebrałabym to znacznie lepiej. Drugą rzeczą, na którą częściowo można narzekać to przerwy, ale to dlatego, że poszczególnie partie spektaklu były dla mnie za krótkie. Wydawało mi się, że dopiero rozpoczęło się przedstawienie, a już opada kurtyna. Jednak nie można zapomnieć o tym, iż przerwy nie były zbyt długie, więc szybko można było powrócić do podziwiania aktorskiego kunsztu, wspaniałej gry świateł oraz kinetyczną scenografią.


     Podsumowując: polecam spektakl wszystkim, którzy taką formę lubią. Mamy podczas niego do czynienia z efektami specjalnymi, które nie każdemu mogą przypaść do gustu. Ja osobiście odebrałam występ bardzo pozytywnie, czego dowodem jest ta obszerna recenzja. Chciałabym teraz bardzo serdecznie podziękować wszystkim związanym z organizacją spektaklu, aktorom oraz reżyserowi, a także pozdrowić pana, który omal nie zamknął mnie na noc w teatrze!
Dobranoc wszystkim!
Monika Karolina x

[i jeszcze jedno zdjęcie na koniec, które znalazłam na stronie Facebook]




UWAGA: spektakl zawiera scenę erotyczną, nieodpowiednią dla młodszych widzów!


*żadne ze zdjęć nie należy do mnie!