środa, 19 kwietnia 2017

Nie poddawaj się - Rainbow Rowell

Ahoj!
  Dzisiaj wracam z recenzją książki jednej z lepszych, a nawet najlepszych autorek, po jakie ostatnio sięgam. Rainbow Rowell ma czterdzieści siedem lat i dwóch synów, jako pierwsza została kobietą piszącą felietony we własnej kolumnie w gazecie "Omaha World-Herald". Na polskim rynku pojawiło się pięć książek spod jej pióra, opowiadanie w zbiorze "Podaruj mi miłość" oraz krótka historia "Bratnie dusze". Osobiście posiadam trzy jej książki: "Eleonora i Park" [bardzo kocham i polecam], "Fangirl" [ to moje życie, tylko jestem w liceum i nie mam chłopaka, a moja siostra jest pięć lat starsza] oraz "Nie poddawaj się" [zakochałam się po uszy, 'szipuję' pary homoseksualne - tak wyszło].
  "Carry On", bo tak brzmi oryginalny tytuł, opowiada historię Simona Snowa, spadkobiercy Maga, ucznia szkoły magii w Watfodr, jego przyjaciółki Penelope, dziewczyny Agathy oraz współlokatora Basiltona. Panicz Pitch (Baz) nie zjawia się w szkole z początkiem roku - ich ostatniego roku w murach Watford - co bardzo niepokoi Simona, gdyż wie, jaki nacisk jego matka kładła na wykształcenie, sama nawet była dyrektorem, lecz zginęła w tzw. tragedii watfordzkiej, wokół której kręci się akcja książki.
  Simon i Baz nigdy się nie dogadywali, a nie pozabijali się tylko ze względu na Klątwę Współlokatora - gdyby jeden próbował zranić drugiego klątwa zadziałałaby natychmiastowo. Chłopcy mogliby nawet zostać wyrzuceni ze szkoły. Ale tego możecie dowiedzieć się z książki, więc nie będę rozpisywać się na takie tematy. Nie chcę także zbyt spoilerować, więc ominę następne opisy, bo słowa same wysypią się mi z rękawa.
  Co do wyobrażenia głównych bohaterów, miałam mały problem z włosami Simona. Z początku nie rozumiałam o jaką fryzurę chodzi Rainbow, ale później zastanowiłam się nad tym i znalazłam idealnego Simona Snowa. No prawie idealnego. Ważne, że ma niebieskie oczy i loczki na czubku głowy, a po bokach i z tyłu nie. Na prawdę, nie mogłam zrozumieć tych słów... Z wyobrażeniem sobie Baza miałam dwie opcje, więc wybrałam tę, która była bardziej... atrakcyjna. Nos Basiltona, owszem, był zgarbiony, ale nie mogłam wybrać Adama Drivera. Jeszcze by mnie opętała jego Ciemna Moc [ tak, tak, Adam Driver to Kylo Ren].
  Moja wyobraźnia zdecydowała się na takich bohaterów:

Simon


Baz


  Mam nadzieję, że przypadną Wam do gustu. Może Troye Sivan nie do końca pokrywa się z wyobrażeniem Simona, ale jego loczki to TE loczki! Poza tym, pasują mi do siebie... Jako Baz i Simon, oczywiście! Tylko i wyłącznie.
  Zaczynam pleść głupoty... Może lepiej przejdźmy do recenzji.




  Historia bardzo mi się podobała - po prostu. Jest to moja pierwsza książka, w której spotkałam się z relacją homoseksualną w roli głównej, ale jest doprawdy świetnie. Poza tym, świat magii, w który Rainbow zabrnęła po raz pierwszy, jest stworzony pięknie i cudownie. Owszem, są tu pewne braki, ale na prawdę - w każdej książce się takie znajdą, nawet Harry Potter ma błędy!
  Nieważne. Chodzi mi po prostu o to, że autorka zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Stworzyła naprawdę bardzo głębokie i złożone postaci, zawiłą fabułę i oczywiście piękny wątek miłosny, przez który moje serce trzepotało jak szalone. Tak, kocham takie pary, jak ta. Może oni nie są idealną parą, w sumie przez większość książki nie są nawet parą, ale na prawdę bardzo mi się podobało. Wszystkie małe rzeczy, szczególiki, które zauważyła/stworzyła pani Rowell były tak prawdziwe i wiarygodne w takiej relacji, że nie dało się w nich nie zakochać. Mówię to z ręką na sercu, ponieważ moja koleżanka także czytała tę książkę i była równie zadowolona, co ja.
  Nie umiem zbyt dużo tu napisać, ponieważ książkę przeczytałam przed Bożym Narodzeniem, a potem pożyczyłam koleżance, więc czekałam, aż ją odzyskam [nadal nie wróciła, swoją drogą]. Napiszę jeszcze, że bardzo podobał mi się sposób, w jaki płynnie zmieniała się narracja i osoby ją prowadzące. Książka była piekielnie dobra, zawiła i przeczytałam ją na jednym wdechu w pewien poniedziałek, nie zapamiętując NIC z żadnej z lekcji.
  Może po prostu dodam tu kilka cytatów i omówię je odrobinę, a później wystawię ocenę.

Dzielenie pokoju z człowiekiem, którego się pragnie, jest jak dzielenie pokoju z szalejącym ogniem. Nieustannie cię przyciąga i nieustannie podchodzisz za blisko. Wiadomo, że nic dobrego z tego nie wyniknie, ale i tak to robisz. A potem...
Potem musisz się oparzyć.

Ten cytat idealnie opisuje Simona Snowa, który dosłownie jest płomieniem, szalejącym ogniem. Zrozumiecie, gdy przeczytacie, napomknę jedynie, że jest to związane z jego mocą, darem.

O ironio, pochodzę z długiej linii czarodziejów ognia – dwóch długich linii, Grimmów i Pitchów. Doskonale sobie z nim radzę, o ile nie podejdę zbyt blisko.
O okrutna ironio, Simon Snow pachnie dymem.
Po prostu tak. Mam nadzieję, że teraz rozumiecie, czym tak bardzo ujęła mnie ta historia.

Więcej nie dam, bo zrobię spoiler, więc chyba po prostu się zamknę.

PODSUMOWUJĄC:
FABUŁA: 10/10
ŚWIAT PRZEDSTAWIONY: 10/10
STYL PISANIA: 9/10

REZULTAT: 9,7/10

Książkę polecam każdemu bez wyjątku i życzę miłej lektury :)
Do następnego, teraz będę się starać o systematyczność!
Monika Karolina xxx