poniedziałek, 12 grudnia 2016

Bad boy & volleyball - Wattpad

Hej wszystkim!
Dziś wracam z czymś innym, bo nie jest to recenzja książki, a opowiadania, które dane mi było przeczytać na Wattpad'zie.

Historia, o której mowa to Bad boy & valleyball, autorstwa użytkowniczki, kryjącej się pod nickiem Anika0798. Opowiadanie doczekało się 28 rozdziałów, 365 tysięcy odsłon i ponad 22 tysięcy oddanych głosów.

Do przeczytania nakłonił mnie fakt, że nie miałam aktualnie żadnej książki do czytania, a czułam 'książkowego głoda'. Po zerknięciu w opis uznałam, że to będzie lekko historia, którą przeczytam raz-dwa i... rzeczywiście tak było. 

W krótkim opisie możemy przeczytać:
Nastoletnia dziewczyna która nie potrafi poradzić sobie z przeszłością. 
On typowy podrywacz.
Jak połączą się ich losy? 
Jakie relacje będą między nimi? Miłość a może nienawiść?
Brzmi zachęcająco? Może nie dla wszystkich. Ja jednak postanowiłam sprawdzić, co kryje się w środku i absolutnie nie żałuję! 
Wszystko zaczyna się przeprowadzką. Głowna bohaterka, wraz z mamą, po śmierci swego ojca przeprowadza się do Portland, gdzie mieszka jej babcia. Póki trwają wakacje, dziewczyna zapisuje się do nowej szkoły, gdzie będzie uczęszczać od nowego roku szkolnego. Pewnego dnia, jakiś chłopak praktycznie potrąca ją, gdy nieostrożnie pędzi chodnikiem. Dziewczyna jest oburzona, ale jej gniew dość szybko mija, póki nie okazuje się, że owy chłopak jest w jej wieku i uczęszcza do tej samej szkoły co ona. I tutaj zaczyna się cała historia.
Nie jest to może historia wybitna, ale mi przypadła do gustu. W prawdzie czytałam ją dość dawno temu, ale nie zmieniłam o niej zdania, choć w treści znajdują się literówki i różne błędy. Osobiście, bardzo jestem szczęśliwa z tego, że autorka nie wpycha ich na siłę do łózka, co jest dość częstym zjawiskiem w twórczości aŁtorek z 'Łatpada'. Nie chcę tu nikogo urazić, mówię tylko, jak jest. 
Podsumowując, polecam Bad boy & volleyball, ponieważ macie okazję zagłębić się w lekką historię z odpowiednią dawką humoru i wyczucia.
WERDYKT:
Fabuła: 6/10
Świat przedstawiony: 7/10
Styl pisania: 6/10
OGÓLNA OPINIA: 6,4/10
I to już wszystko na dzisiaj. Obiecuję, że pojawię się wkrótce, a nie jak ostatnio ;)
Pozdrawiam,
Monika Karolina xxx

sobota, 3 września 2016

Podsumowanie wakacji 2016

Witajcie!
Dzisiaj mam dla Was podsumowanie wakacji bieżącego roku. Nie jest to w prawdzie recenzja, jakiej byście chcieli, bo powiem tylko ogólnikowo na temat każdej z książek, jakie przeczytałam. Jak wiecie, miałam w planach przeczytać dwadzieścia jeden książek, ale cóż, nie wyszło. Moje opóźnienie wiąże się z tym, że pisałam rozdziały do mojego opowiadania „Nigdy Nie Odpuszczaj”, a to jest ważne, bo nie mogę zawodzić czytelników.
Ale wracając… Pierwszym, o czym chcę napomknąć są książki autorstwa Johna Greena, ale nie będę się o nich zbyt rozpisywać, za to odsyłam do posta, który pojawi się już wkrótce i będzie poświęcony tylko i wyłącznie jego twórczości. Książki Johna Greena, które przeczytałam w te wakacje noszą następujące tytuły:
·        Szukając Alaski;
·        19 razy Katherine;
·        Papierowe miasta.
Przyznam szczerze, że czytając Paper Town miałam ciągłe wrażenie, że ta powieść jest niezwykle podobna do Looking for Alaska. Mamy chłopaka (Quentin/Miles), który jest niezwykle zachwycony swoją koleżanką (Margo/Alaska) i święcie przekonany, że po jej zniknięciu, to właśnie on powinien jej szukać. W jednym z przypadków jest wręcz niemożliwe, by odnaleźć, zaś w drugim ona nawet nie chce być odnaleziona, a tylko postępuje według wcześniejszych schematów, czyli zostawia ślady. Z tym, że nikt jej po tych śladach nawet nie szukał, aż w końcu zrobił to on.
Następną pozycją jest cykl Girl Online, którego kontynuacji możemy spodziewać się w okolicach listopada, jeśli tłumaczenie pójdzie sprawnie. Ja mam za sobą lekturę obydwu części, czyli:
·        Girl Onile;
·        Girl Online: On Tour.
Przyznam szczerze, że książki podobały mi się, choć z opisu można się było spodziewać czegoś bardziej… schematycznego i oklepanego. Zoe Sugg, autorka powieści, przedstawia nam Penny – zwykłą, brytyjską dziewczynę, która (jak ja) potrafi się potknąć o własne nogi i zaświecić przed całą szkołą swoimi różowymi majtkami w jednorożce (ja tak na szczęście nigdy nie miałam). Panna Porter ma przyjaciela oraz zwaśnioną koleżankę, która, jak się okazuje, wszystkiego jej zazdrości przez co jest wredna i uszczypliwa względem rudej Penny. Przyznam, że odnalazłam w niej siebie i bardzo łatwo się z nią związałam. Główna bohaterka jest taka, jak my wszystkie, tak naprawdę. Nie jest najpiękniejsza, ma swoje nastoletnie problemy i… tak jak ja w tamtych czasach – prowadzi bloga w formie pamiętnika! Co więcej, lektura jest łatwa, miła i przyjemna ze względu na łatwy i lekki język, którm posługuje się autorka książek. Jestem przekonana, że w tej książce i głównej bohaterce, każdy znajdzie cząstkę siebie. Gorąco polecam!
Następną książką jest Fangirl spod pióra Rainbow Rowell. Nie umiem jej nawet ocenić, bo była cudowna! Rainbow ma w sobie coś takiego, że jej książki krzyczą „Czytaj mnie”, gdy się na nie patrzy, a co dopiero, gdy się je czyta. Prawda jest taka, że nie potrafiłam się oderwać. Czytałam i czytałam, a gdy przeszłam już połowę zwyczajnie nie potrafiłam się oderwać. Nie wiem czym jest spowodowane moje zachowanie, chyba tym, że pani Rowell dała mi MOJĄ bliźniaczkę i rzeczywiście poczułam się z nią bardzo z żyta. Rozumiałam każde jej zachowanie: wściekłość na matkę, która je zostawiła, emocjonowanie się powieściami oraz pisanie fanficów. Cath stała się moją przyjaciółką, po prostu – a gdy czytałam fragmenty jej ff miałam ochotę ją wyściskać, jakby była po prostu osobą po drugiej stronie monitor (ach, te idiomy). Książkę polecam bardzo gorąco, gdyż jest warta przeczytania, porusza ważne tematy i mówi o odrzuceniu i zerwanych więziach, a także nowych przyjaźniach i uczuciach.
Kolejna pozycja na mojej liście przeczytanych, to Saga Ognia i Wody. Miejscami w prawdzie nie do końca przemyślany świat, ale historia dobra, nawet gdyby działa się na lądzie. Na razie wyszły trzy części Sagi, czyli:
·        Wielki błękit;
·        Gniewna fala;
·        Mroczny przypływ.
Może zacznę od części wizualnej. Sposób wydania książek jest fantastyczny, przy każdym nowym rozdziale czeka nas fala wędrująca po górnej części kartki, a okładki są tak piękne, że jest się w stanie uwierzyć, że te syreny naprawdę gdzieś istnieją i mieszkają, może niedaleko nas. Przyznaję, że w pierwszej części nie polubiłam Serafiny, a przez pierwsze dziesięć rozdziałów umierałam z nudów, ale w końcu zaczęło się coś dziać i Sera zdobyła moją sympatię. Początkowo też znielubiłam Mahdiego, ale jak się później okazało – to wszystko było specjalnie. Osobiście, bardzo im kibicowała, a także kibicuję cały czas dwom nowym parom, które pojawiły się w trzeciej części, ale nie chcę zdradzać zbyt wiele, więc nic nie powiem. Dodam tylko, że mimo niewielkich błędów, których nie przemyślała autorka książek, całą serię czyta się miło i szybko.
Kolejną książką jest powieść Z innej bajki, którą już recenzowałam, więc nie będę się dalej rozpisywać, a tylko odsyłam do tamtej recenzji.
Następny akapit chcę poświęcić serii Summoner czyli Zaklinacz. Taran Matharu, jak na razie wydał tylko dwie części, ale wiemy o przygotowaniach do następnej. Osobiście nie mogę się doczekać następnej części, gdyż obie powieści są wspaniałe, a mowa tutaj o:
·        Summoner. Początek;
·        Summoner. Wyprawa.
Fletcher’a polubiłam od pierwszych stron, a Ignatius, który pojawił się niewiele później został demonem mojego serca. Jest przeuroczy, jak szczeniaczek, a to, że śpi opleciony wokół szyi głównego bohatera czyni go jeszcze bardziej uroczym. Jest taki do kochania. Co do postaci, to mam pewien problem, gdyż za każdym razem, gdy jest wzmianka o Arcturusie, mam przed oczami Manu Bett’a i nie mogę tego zmienić. Istnieje także dość zabawna anegdotka na temat jego imienia, bo gdy przeczytała je po raz pierwszy z moich ust wypłynęło imię „Arctos”, a nie „Arcturus”, ale to było tylko takie zabawne wplątanie bałwana z Tabalugi do całej tej magicznej historii i już nigdy więcej nie popełniłam takiego błędu. Jeśli jednak chodzi o treść pierwszej i drugiej części, to natknęłam się na dezorientującą zmianę. Cała pierwsza część toczyła się dość szybko i przeczytałam ją w ciągu jednego dnia, ale z drugą już nie było tak łatwo. Między zakończeniem Początku, a początkiem Wyprawy mijają dwa lata, więc trochę się na świecie pozmieniało, a nasz Fletcher o niczym nie miał pojęcia lecz wkrótce musi zmierzyć się z okrutną prawdą. Mimo wszystko polecam, a ja czekam na trzecią część przygód Zaklinacza, bo skończyło się tak, że miałam ochotę autorowi głowę urwać…
Na dzisiaj to tyle. Mam nadzieję, że podoba Wam się takie podsumowanie wakacji. Ja osobiście jestem z siebie niezadowolona, bo miałam w planach znacznie więcej lektur, a takim sposobem musze nadrabiać już w roku szkolnym. Mam nadzieję, że wyrobię się przed następnymi wakacjami, ale nie wiem jak to będzie, bo w klasie humanistycznej będę mieć za pewne więcej lektur niż wcześniej. Tymczasem, lecę czytać następną książkę, czyli Po drugiej stronie kartki. Jestem bardzo ciekawa dalszych losów Olivera i Delilah.

Paa! 

piątek, 29 lipca 2016

I'm back!

Hello everybody! :)
Pojawiam się tu na nowo, bo jak zauważyliście to dawno mnie nie było. Mam nadzieję, że zrozumiecie, ale nadrabiam seriale XD Tak, wiem, powinnam czytać, bo mi się znowu lista powiększyła, ale jakoś tak Supergirl i Legends of Tommorow same się nie obejrzą.
Wrócę wkrótce!
Pa xxx

środa, 13 lipca 2016

Zaległości

Witajcie!
Dzisiaj post o moich zaległościach.
Pamiętacie Nocny Maraton z książką pt. ,,19 razy Katherine"? Otóż, nic z tego nie wyszło. Liczę na to, że książkę uda mi się skończyć dzisiaj, ale nic nie obiecuję. Nie da się ukryć, że John Green pisze ciężko i, chcę czy nie, idzie mi z nim dość mozolnie. Mam nadzieję, że dość szybko uporam się z 19 razy Katherine, bo dalej na mojej liście znajdują się Papierowe Miasta. Może to i głupie, ale chciałabym mieć to już za sobą, bo do końca wakacji zostało jedynie sześć tygodni, a moja lista na te wakacje zamiast się skracać, to się wydłuża. 
Ostatnio uzupełniłam ją takimi tytułami, jak ,,Zanim się pojawiłeś", ,,Daj mi odpowiedź", czy kolejna, druga już, część serii Summoner pt. ,,Wyprawa".

Spójrzcie zresztą sami, jak prezentuje się moja lista:

Tak, dobrze widzicie, tam jest czternaście pozycji... Już i tak usunęłam sześć, które zdążyłam przerobić w tym krótkim czasie. Ale za Chiny nie mogę się uporać z tymi Kaśkami i Colinem oraz Hassanem, który ma piersi, ale znalazł sobie loszkę z prerii... Nie, dobra - to zdecydowanie źle brzmi.
Chyba na dziś skończę, bo to się może źle skończyć.

W sumie, to jak już dodałam moją ręcznie robioną listę, to się zapytam:
   Jak Wam się podoba moje pismo?

No, i to tyle :)
Pozdrawiam xxx

wtorek, 12 lipca 2016

Girl Online Going Solo

Hej świecie! 
   Mam dzisiaj niespodziankę! No, może nie dla wszystkich, ale zawsze... Mianowicie moja ukochana Zoe Sugg, która mi się dzisiaj nawet śniła, napisała kolejną część bestselleru pt. " Girl Online". 
   Jestem bardzo szczęśliwa, że to się wreszcie stało, bo nie mogłam się doczekać następnej części. Z tego co mi wiadomo, to premiera za granicą wypada na połowę października (czyli mniej, więcej wtedy, gdy moja książka [YAY! ^^]).
   Tym razem życie Penny nie będzie już takie kolorowe, jak w pierwszej części, ale przynajmniej powróci do normalności.
     Na oficjalnej stronie wydawnictwa Amazon znalazłam opis. Oczywiście w języku angielskim, ale przetłumaczyłam go sobie na miarę moich możliwości. Na pewno będzie się on różnił od tego zamieszczonego na okładce w polskim wydaniu, ale co tam. Raz kozie śmierć!

Nadchodzi rozpoczęcie roku szkolnego, Penny jest gotowa stawić czoła całemu światu - samotnie. Noah, po zakończeniu swojego światowego tournee, zniknął z radarów i nikt na świecie, łącznie z Penny, nie wie, gdzie on jest. [tu jest fragment, z którym sobie nie poradziłam]
Penny uznaje pomaganie innym za najlepsze lekarstwo na złamane serce - Elliot potrzebuje jej przyjaźni, a ona poznaje Posey, która może pomóc jej w pokonaniu traumy po nieudanym związku. Jest także pewien uroczy, szkocki chłopiec imieniem Callum, który być może stanie się dobrą odskocznią? A może Penny nadal porusza się po śladach Noah, jak cień? [sądzę, że przetłumaczyłam to we właściwy sposób, choć nie mam pewności]

Jak widać Zoe znowu postanowiła wpleść w tę historię kilka nowych postaci, ale niezmiennie przy boku Penny dzielnie stoi Elliot - zwarty i gotowy by ratować ją z opresji. Dżizas, pamiętasz akcję z sheak'ami?

Nie mogę się doczekać na polską premierę. Podejrzewam, że wypadnie ona na rok 2017, bo nie sądzę, by tłumacze wyrobili się na grudzień br. No cóż, trzeba czekać. Nie znalazłam też żadnych notek na stronie wydawnictwa Insignis, ale one z pewnością się wkrótce się pojawią. W końcu do premiery jeszcze pół roku! "Mamy czas, mamy czas, czas nie goni nas"

Muszę niestety przyznać, że tym razem okładka mnie jakoś nie porwała, ale może, gdy chwycę książkę w swe lepkie łapki, się do niej przekonam.

 Na dzisiaj kończę. Pojawię się wkrótce.

Monika Karolina going offline xxx

poniedziałek, 11 lipca 2016

Nocne Maratony Czytelnicze - Maraton #1

Hejka!
Witam wszystkich w nowym poście. Jak widać po tytule, nie jest to recenzja. To nawet ani trochę nie ma przypominać recenzji! Jest to jeden z nie wielu takich Maratonów, ale postanowiłam o nim napisać. Być może na potrzeby bloga zorganizuje sobie więcej takich wydarzeń.
Na początku tego posta opowiem Wam trochę o samych Maratonach. Czym są i skąd wziął się na nie pomysł.

Moje Nocne Maratony Czytelnicze polegają na czytaniu jakieś książki w nocy lub, jeśli tego wymaga sytuacja, do wczesnych godzin porannych. Osobiście nie polecam organizacji ich w czasie roku szkolnego, lub sesji. Najlepszym czasem na Nocne Maratony są właśnie wakacje.

Dzisiaj za cel obrałam sobie książę pt. ,,19 razy Katherine " autorstwa John'a Green'a. Nie jest to jednak pierwsza noc, której nie będę spała na rzecz książki. Zrobiłam tak już dwukrotnie. Za pierwszym razem chciałam bardzo, ale to na prawdę bardzo dowiedzieć się, jakie będzie zakończenie pierwszego tomu ,,Sagi Ognia i Wody". Druga taka sytuacja miała miejsce podczas czytania ,,Z innej bajki ", które ostatnio zrecenzowałam, ale to była zupełnie inna sytuacja. Powieść Jodi Picoult po prostu pochłonęła mnie w całości i straciłam poczucie czasu tak, że przeczytałam całą książkę na raz.

Tym razem na mojej drodze stanęła powieść, z którą męczę się od dłuższego czasu, ale jak się okazuje ,,19 razy Katherine" także potrafi wciągnąć, a męczyłam się z nią tak długo tylko dlatego, że nie miałam czasu na czytanie lub ciągle przekładałam to na inny termin, zajmując się innymi sprawami.

Co do samego autora, to mam trochę mieszane zdanie na temat jego stylu, ale o tym wypowiem się w następnej recenzji, którą napiszę jak najszybciej. Kto wie, może zjawiska się jutro.

Zastanawiam się także nad zrecenzowaniem książki pt. ,,Fangirl", która wyszła spod pióra Rainbow Rowell. Decyzję pozostawiam Wam, moi drodzy, a na teraz już kończę, by móc kontynuować lekturę.

Pa xxx

czwartek, 30 czerwca 2016

Z innej bajki - Jodi Picoul i Samantha van Leer

Witam,
Jest to moja pierwsza w życiu recenzja, więc liczę na wyrozumiałość. Dziś jako motyw przewodni obrałam książkę autorstwa Jodi Picoult znanej z takich dzieł, jak np. "Bez mojej zgody" czy "Linia życia". Książka nosi tytuł "Z innej bajki" i opowiada historię o księciu Oliverze, który za wszelką cenę pragnie wydostać się ze swojej bajki i Czytelniczki [pisanej przez duże "c" przez całą ksiązkę] o imieniu Delilah. Tak... to imię przyprawiło mi trochę problemów w kwestii "Jak to się czyta?", ale nieważne.

Na początek podam kilka informacji bibliograficznych:
Opis okładkowy:

Prawdziwe bajki nie są dla ludzi o słabych nerwach. Dzieci są ścigane przez wilki i zjadane przez czarownice; kobiety zapadają w śpiączkę i padają ofiarą niegodziwych członków rodziny. Ale cały ten ból i męczarnie wynagradza im zakończenie: długo i szczęśliwie. Nieważne, że na półrocze dostałaś cztery minus z francuskiego i jako jedyna dziewczyna w szkole nie masz pary na bal semestralny. Długo i szczęśliwie to balsam na rozkołatane serce.
Piętnastoletnia Delilah McPhee ma pecha. Nielubiana przez rówieśników, najchętniej siedziałaby z nosem w książce. Pewnego razu czyta bajkę o Oliverze, księciu spryciarzu-- i ku swemu zdziwieniu nie może się od niej oderwać. Któregoś dnia słyszy głos płynący z kartki i dowiaduje się, że książę planuje ucieczkę. Czy Delilah pomoże Oliverowi wydostać się z bajki?
A może... sama się w niej znajdzie?

Może zacznę od tego, że książka bardzo mi się podobała i pochłonęłam ją w jeden dzień. A to, jak na mnie, dosyć szybko. Ostatnio miałam tak z moją ulubioną trylogią, której każda część zajmowała mi jeden dzień [i nie mowa tu o Igrzyskach Śmierci, lecz o Tryllach]. Ale wracając do tematu...

Gdy brałam książkę do ręki sądziłam, że już dawno wyrosłam z ilustrowanych opowieści. Tak! Otóż nie. Bardzo urzekły mnie ilustracje w tej książce, bo są po prostu nadzwyczajne. Sposób ich wykonania, jak i kolorystyka, czy cokolwiek innego... Nie wiem, co tak bardzo mnie do nich przyciągnęło, ale one są zdecydowanie O B Ł Ę D N E! Poza ty, możecie to zobaczyć sami, na zamieszczonych miniaturach. 

Drugą ważną sprawą jest oczywiście treść i to od niej powinnam zacząć, ale nie mogłam się powstrzymać. Nie jestem w stanie powiedzieć, którą część historii opracowała matka, a którą córka, co znaczy, że talent jest dziedziczny [!], co dobrze wróży dla przyszłości Samanthy. W książce można spotkać się z wieloma życiowymi i pięknymi cytatami. Kilka z nich wybrałam, ale nie zaznaczyłam ich od razu w książce i niektórych zwyczajnie nie mogłam znaleźć.

Najpiękniejszym cytatem w książce jest zdecydowanie ten fragment:

,,Właśnie temu służy muzyka... Bo niektóre uczucia nie sposób ująć w słowa"

Drugim na mojej liście jest cukierkowy fragment o miłości:

,,Miłość to siła wyższa, która nas ciągnie do tej, a nie innej osoby"

Bardzo spodobał mi się także fragment z początku opowieści, który pojawia się jeszcze ponownie w dalszej części, ale nic Wam nie powiem, bo nie chcę zbyt wiele zdradzać.

,,Kiedy mówią "DAWNO DAWNO TEMU"... kłamią jak z nut. Żadne tam "dawno temu". Ani nawet "kiedyś". Rzecz toczy się setki razy, ilekroć ktoś przewraca kartki tej zakurzonej książki."

Pozwolę sobie zwrócić uwagę na główną bohaterkę. Delilah nie jest zbyt lubiana, po wybryku sprzed roku (dowiecie się czytając) jest nawet bardzo nielubiana. Jest zbyt przeciętna i normalna, żeby mogła zaistnieć we współczesnym amerykańskim liceum. Ma jedną przyjaciółkę, która "wygląda jak wampir", jak to powiedziała mama Delilah. Tylko, czy można zaniedbywać przyjaźń, która zrodziła się z odrzucenia przez środowisko? Bo właśnie tak się dzieje, gdy główna bohaterka po raz pierwszy słyszy Olivera i zaczyna z nim wchodzić w dalsze relacje. Ale przecież przyjaźń, jak miłość, jest jedna i na całe życie. Prawda?
A co do księcia...
Oliver jest ponoć bardzo przystojny i Delilah rumieni się prawie na każde jego spojrzenie i uśmiech. Z opisu może i nawet przystojny, ale co innego na ilustracjach. Książę posiada psa, który jest jego najlepszym przyjacielem i zakochaną w nim księżniczkę, której on tak naprawdę nie pragnie. A Serafina? Cóż, kocha go całym, pustym serduszkiem. 
Naprawdę - gdy o niej czytałam miałam czasami wrażenie, że jest to zwykła, wyprana z mózgu lalka. 
Poza tym, wszystko było świetne.

Werdykt:
Fabuła: 9/10
Świat przedstawiony: 8/10
Styl pisania: 9/10
Ogólna opinia: 8,7/10

Podsumowanie:
Książka przeznaczona dla młodzieży. Zabawna i szczera. Porusza różne ważne tematy, jak miłość (nie tylko damsko-męska, ale też rodzicielska), przyjaźń i wiele innych. 
Z pełną odpowiedzialnością mogę polecić tę książkę przeczytaniu.

I to na tyle dzisiaj. Mam nadzieję, że Wam się podobało. Opinię wyrażajcie w komentarzach, bo to dla mnie bardzo ważne. Chciałabym wiedzieć, co powinnam poprawić i czy zgadzacie się z moim zdaniem na różne tematy. Na koniec jeszcze jeden cytat warty zapamiętania:

,,Czasem kluczem do szczęścia jest oczekiwać mniej od losu. Dzięki temu unikniesz rozczarowań."

środa, 29 czerwca 2016

Say: 'hello!'

Monika Karolina - szesnastoletnia pisarka blogowa z głową w chmurach i duszą w fikcyjnym świecie. Skąd jestem? To nie ma znaczenia. Jak się nazywam? To nie istotne. Liczy się to, po co tu jestem. A jestem tu po to, by wyrażać swoją opinię na temat książek, autorów i opowiadań. Na tej stronie nie znajdziecie kolejnych pobłażliwych komentarzy na temat tego, co kiedykolwiek miało okazję wpaść mi w ręce. Będę pisać to, co czuję i to, co myślę o jakimś dziele. Zajmę się recenzją opowiadań blogowych, wattpadowych, a także zwykłych książek.
Nigdy tak naprawdę nie pisałam recenzji niczego, więc ta, która pojawi się w najblizszym poście będzie moim chrztem bojowym.
So let's start right now!
Do zobaczenia w najbliższym poście, a będzie to recenzja książki autorstwa Jodi Picoult i jej córki Samanthy, pt. "Z innej bajki".
Zapraszam!