Niezwykła powieść, idealna na nasze czasy.
Stacey Halls w „Czarownicy ze wzgórza” ukazała piękny obraz siły kobiet i prawdziwej przyjaźni, która nie zna granic.
Przyznam, że powieść wpadła mi w ręce
zupełnie przypadkiem. Natknęłam się na nią w styczniu, w Biedronce. Kosztowała jakieś
drobiazgi, bodajże 10 złotych. Moją uwagę przykuła przepiękna, kwiatowa
okładka. Sięgnęłam po książkę i przeczytałam opis, po którym wiedziałam, że już
tej powieści nie odłożę. Musiałam ją mieć, musiałam ją przeczytać. Byłam w
szoku, że wcześniej nic o niej nie słyszałam, bo wydana została przez Świat
książki a patronatem medialnym objął ją portal Lubimyczytać.pl.
W domu przekartkowałam książkę i
znalazłam mnóstwo pięknych grafik/ rycin, przede wszystkim zachwycił mnie ex
libris autorki oraz mapka – bo map jestem ogromną wielbicielką. Przez całą
powieść dostajemy szczegóły, tłumaczące dlaczego dany detal znajduje się na
grafikach, którymi opatrzona została powieść. Dodatkowo, każdy rozdział
udekorowany został czteroma gałązkami wrzosów, co jest dla mnie wyjątkowo
uroczym i trafnym ozdobnikiem. Wrzosy zdecydowanie kojarzą mi się z Anglią oraz
czarownicami, więc postawienie właśnie na tę roślinę jest strzałem w
dziesiątkę!
Przechodząc jednak do treści, chciałabym zaznaczyć, że książka została napisana pięknym językiem, który swym kunsztem przypomina klasyki literatury angielskiej. Bardzo cenię sobie powieści, np. sióstr Bronte i muszę przyznać, że styl Halls jest niesamowicie zbliżony do dzieł romantyzmu angielskiego.
Do napisania „Czarownicy…” autorkę
zainspirowały wydarzenia prawdziwe z 1612 roku – mianowicie, miały wtedy
miejsce procesy kobiet uznawanych za czarownice. Alice Gray jako jedyna została
uniewinniona, a historie o procesach nadal są żywe wśród mieszkańców hrabstwa
Lancashire. Stacey Halls sama do tego grona należy i w trakcie zwiedzania
Gawthrope Hall (posiadłości, w której rozgrywa się znaczna część akcji) poczuła
potrzebę opowiedzenia tych wydarzeń całemu światu. Można zatem rzec, że „Czarownica
ze wzgórza” jest powieścią historyczną, choć zawiera elementy fantastyczne.
Jednak polowanie na czarownice jest
przez większość książki tylko tłem dla historii Alice i Fleetwood. Między kobietami
początkowo rodzi się niepewność, zwłaszcza, że Fleetwood odnalazła list, w
którym lekarz obawia się iż ciężarna nie donosi dziecka. Młodziutka pani domu,
która poroniła wszystkie poprzednie ciąże postanawia znaleźć akuszerkę, aby ta
pomogła jej dotrwać do rozwiązania. Wkrótce okazuje się, że Alice jest w stanie
pomóc siedemnastolatce, a kobiety zaczynają spędzać ze sobą coraz więcej czasu.
Fleetwood jest świadkiem dziwnych zdarzeń, rozmów, a w dodatku czuje, iż jej
stosunki z mężem znacznie się ochładzają. Z przeświadczeniem, że tylko dzięki
Alice ciąża Fleetwood jest w stanie się utrzymać, właścicielka majątku zaczyna
przywiązywać się do niej coraz bardziej, aż wreszcie widzi w niej jedyną
przyjaciółkę.
Przyjaźń kobiet w tej powieści jest
wystawiana na próby, jednak właśnie w krańcowych sytuacjach ukazuje swój ogrom,
swoją wielką siłę. W tej recenzji postanowiłam skupić się właśnie na tym wątku,
ponieważ to on był dla mnie najważniejszą osią wydarzeń. Owszem, wątki poboczne
ciągle przypominają nam o polowaniu na czarownice i ich procesach, jednak dla
mnie najważniejsza była rodząca się między bohaterkami więź.
Uważam, że ta powieść to fenomen i
majstersztyk! Wydarzenia opisane są zgrabnie i elegancko, dzięki czemu przez
powieść zwyczajnie się mknie. Relacja jaka tworzy się między głównymi
bohaterkami jest piękna oraz niezwykle ujmująca. Magia i nastrój grozy bije z
każdej strony, a dzięki nutce kryminału przez cały czas czytamy ją w napięciu. Moim
zdaniem, to idealna historia na jesienne, zimne i mroczne wieczory przy kubku
gorącej herbaty oraz w blasku świec.
WERDYKT:
Fabuła: 10/10
Świat przedstawiony: 10/10
Styl: 10/10
OCENA: 10/10 – MAJSTERSZTYK!
Monika Karolina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz