wtorek, 24 listopada 2020

Stacey Halls – Czarownica ze wzgórza || recenzja

Niezwykła powieść, idealna na nasze czasy.

Stacey Halls w „Czarownicy ze wzgórza” ukazała piękny obraz siły kobiet i prawdziwej przyjaźni, która nie zna granic.

 

Przyznam, że powieść wpadła mi w ręce zupełnie przypadkiem. Natknęłam się na nią w styczniu, w Biedronce. Kosztowała jakieś drobiazgi, bodajże 10 złotych. Moją uwagę przykuła przepiękna, kwiatowa okładka. Sięgnęłam po książkę i przeczytałam opis, po którym wiedziałam, że już tej powieści nie odłożę. Musiałam ją mieć, musiałam ją przeczytać. Byłam w szoku, że wcześniej nic o niej nie słyszałam, bo wydana została przez Świat książki a patronatem medialnym objął ją portal Lubimyczytać.pl.

W domu przekartkowałam książkę i znalazłam mnóstwo pięknych grafik/ rycin, przede wszystkim zachwycił mnie ex libris autorki oraz mapka – bo map jestem ogromną wielbicielką. Przez całą powieść dostajemy szczegóły, tłumaczące dlaczego dany detal znajduje się na grafikach, którymi opatrzona została powieść. Dodatkowo, każdy rozdział udekorowany został czteroma gałązkami wrzosów, co jest dla mnie wyjątkowo uroczym i trafnym ozdobnikiem. Wrzosy zdecydowanie kojarzą mi się z Anglią oraz czarownicami, więc postawienie właśnie na tę roślinę jest strzałem w dziesiątkę!

Przechodząc jednak do treści, chciałabym zaznaczyć, że książka została napisana pięknym językiem, który swym kunsztem przypomina klasyki literatury angielskiej. Bardzo cenię sobie powieści, np. sióstr Bronte i muszę przyznać, że styl Halls jest niesamowicie zbliżony do dzieł romantyzmu angielskiego.

Do napisania „Czarownicy…” autorkę zainspirowały wydarzenia prawdziwe z 1612 roku – mianowicie, miały wtedy miejsce procesy kobiet uznawanych za czarownice. Alice Gray jako jedyna została uniewinniona, a historie o procesach nadal są żywe wśród mieszkańców hrabstwa Lancashire. Stacey Halls sama do tego grona należy i w trakcie zwiedzania Gawthrope Hall (posiadłości, w której rozgrywa się znaczna część akcji) poczuła potrzebę opowiedzenia tych wydarzeń całemu światu. Można zatem rzec, że „Czarownica ze wzgórza” jest powieścią historyczną, choć zawiera elementy fantastyczne.

Posiadłość Gawthrope Hall, widok na ogród.

Jednak polowanie na czarownice jest przez większość książki tylko tłem dla historii Alice i Fleetwood. Między kobietami początkowo rodzi się niepewność, zwłaszcza, że Fleetwood odnalazła list, w którym lekarz obawia się iż ciężarna nie donosi dziecka. Młodziutka pani domu, która poroniła wszystkie poprzednie ciąże postanawia znaleźć akuszerkę, aby ta pomogła jej dotrwać do rozwiązania. Wkrótce okazuje się, że Alice jest w stanie pomóc siedemnastolatce, a kobiety zaczynają spędzać ze sobą coraz więcej czasu. Fleetwood jest świadkiem dziwnych zdarzeń, rozmów, a w dodatku czuje, iż jej stosunki z mężem znacznie się ochładzają. Z przeświadczeniem, że tylko dzięki Alice ciąża Fleetwood jest w stanie się utrzymać, właścicielka majątku zaczyna przywiązywać się do niej coraz bardziej, aż wreszcie widzi w niej jedyną przyjaciółkę.

Przyjaźń kobiet w tej powieści jest wystawiana na próby, jednak właśnie w krańcowych sytuacjach ukazuje swój ogrom, swoją wielką siłę. W tej recenzji postanowiłam skupić się właśnie na tym wątku, ponieważ to on był dla mnie najważniejszą osią wydarzeń. Owszem, wątki poboczne ciągle przypominają nam o polowaniu na czarownice i ich procesach, jednak dla mnie najważniejsza była rodząca się między bohaterkami więź.

Uważam, że ta powieść to fenomen i majstersztyk! Wydarzenia opisane są zgrabnie i elegancko, dzięki czemu przez powieść zwyczajnie się mknie. Relacja jaka tworzy się między głównymi bohaterkami jest piękna oraz niezwykle ujmująca. Magia i nastrój grozy bije z każdej strony, a dzięki nutce kryminału przez cały czas czytamy ją w napięciu. Moim zdaniem, to idealna historia na jesienne, zimne i mroczne wieczory przy kubku gorącej herbaty oraz w blasku świec.



WERDYKT:

Fabuła: 10/10

Świat przedstawiony: 10/10

Styl: 10/10

OCENA: 10/10 – MAJSTERSZTYK!

 

Monika Karolina

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz