W Penny, Noah i Elliot’cie zakochałam się pić lat temu – tak, to dużo. Byłam do tego zauroczona tą historią, że gdy ukazała się kontynuacja „Girl Online” od razu po nią sięgnęłam. Wcześniej nie miałam pojęcia kim jest Zoe Sugg, występująca w Internecie pod pseudonimem Zoella. Po przeczytaniu jej debiutu od razu wiedziałam, że chcę zapoznać się z internetową działalnością autorki. Zoe okazała się bardzo uroczą, naturalną dziewczyną, która pokazuje w sieci swoje codzienne życie. Co ciekawe, jej pogodę ducha widać w powieściach. Język jest lekki, akcja toczy się dosyć szybko a całość napisana jest tak, że po prostu nie można się od tych powieści oderwać!
Cztery lata temu pisałam o niej na blogu w samych superlatywach i – uwaga spoiler – wszystko wskazuje na to, że ta recenzja nie będzie od tego zbytnio odbiegać. Najlepiej jednak będzie jeśli zaczniemy od początku, czyli od opisu. Choć opis pierwszej części bardzo mnie zainteresował, bo nigdy wcześniej nie spotkałam się z książką o blogerce – którą jakby nie patrzeć również już wtedy byłam i nadal jestem. Wydaje mi się, że właśnie to najbardziej przyciągnęło mnie tej pozycji, bo reszta opisu zapowiadała, że czeka nas dość sztampowa, schematyczna lektura.
W
jakim ja byłam błędzie! Nic takiego nie ma miejsca. Wręcz przeciwnie – powieści
mają kilka punktów zwrotnych (celowo używam tego określenia; kto czytał, ten
wie), które wywracają fabułę do góry nogami i komplikują naszej kochanej Penny
życie.
Dlaczego
tak łatwo można się zakochać w tej bohaterce? Bo jest taka jak my –
czytelniczki. Gdy sięgnęłam po raz pierwszy po „Girl Online” byłam raptem rok
starsza od głównej bohaterki. Dzięki temu powieść bardzo do mnie trafiała, bo
miałyśmy nie tylko podobne problemy ale i zainteresowania. Doskonale rozumiałam
także jej skryte zauroczenie w koledze ze szkoły, bo kto z nas się kiedyś nie
zauroczył w znajomym ze szkoły? Każdy to kiedyś przeżył, dlatego do każdego ta
powieść trafia. Zwłaszcza gdy jest zbliżony wiekiem do panny Porter.
Oprócz
Penny wiodącymi postaciami są tutaj także Elliot, Noah i Megan. Elliot to jej
najlepszy przyjaciel, który mieszka w sąsiednim domku. Jego specjalizacją jest
pocieszanie i wspieranie Penny oraz dzielenie się ciekawostkami na rozmaite
tematy. Noah to chłopak poznany przez Porter w Nowym Jorku. Jest starszym
bratem, pomocnym wnukiem oraz świetnym gitarzystą i piosenkarzem. A w dodatku
ideałem każdej nastoletniej kobietki! Sama oddałam mu serce, więc nie dziwcie
się, że przez znaczną część trzeciego tomu przewracałam oczami, gdy do akcji
wkraczał Calum. Megan wbrew pozorom jest tu bardzo ważną postacią nie tylko
dlatego, że przez cały czas próbuje dokuczyć jakoś Penny. Ta dziewczyna to
istne zło – od samego początku aż do końca. Nie raz namieszała w życiu wyżej
wymienionych postaci.
Jak
już wspomniałam wyżej, powieści czyta się gładko i szybko. Gdy sięgałam po
zakończenie trylogii latem bieżącego roku sądziłam, że powieść będzie dla mnie
już za bardzo infantylna i ostatecznie pożegnam się z nią gorzkimi
wspomnieniami. Nic bardziej mylnego! Mimo, że wiekowo już nie mieszczę się w
przedziale literatury młodzieżowej, to lektura „Girl Online Solo” była dla mnie
świetną zabawą, milo spędzonym czasem. Bardzo się cieszę, że jednak żegnam ją z
takimi odczuciami. Jestem przekonana, iż zostanie na długo w moim sercu i
pamięci. Zwłaszcza, gdy przypomnę sobie zakończenie oraz reakcję jaką we mnie
ono wywołało. Zdecydowanie działa tutaj MAGIA
OSTATNIEGO TOMU.
Co
do samego zwieńczenia serii – często miałam dość Caluma, jednak po pełnej
lekturze zdałam sobie sprawę, że ten bohater był nam po prostu potrzebny. Jest
to postać bardzo pretensjonalna, mam nawet zaznaczony jeden fragment z
dopiskiem „Calum jest bucem” – bo jest. Jestem jednak świadoma, że gdyby nie
miał wad to po pierwsze byłby strasznie nienaturalną postacią, po drugie nie
mogłabym go aż tak nie lubić. A nie lubię go od pierwszego pojawienia, ponieważ
jak już wiecie – Noah Flynn jest cudowny [tak, taki dopisek również można
znaleźć w moim egzemplarzu]. Owszem, on też nie jest ideałem, ale na miłość
boską (!), nikt z nas ideałem nie jest.
Warto
zaznaczyć także, że trylogia nie jest naiwną czy głupią historyjką o miłości.
Pięknie opowiada o dojrzewaniu, budowaniu pewności siebie oraz poczucia własnej
wartości, a także walce z atakami paniki. Jest to problem, który dotyczy wielu
z nas – nie tylko ludzi młodych czy po traumatycznych doświadczeniach. W „Girl
Online” znajdziecie kilka przykładów jak sobie z takimi napadami radzić. Co
ważne, pomagają – wiem, bo sama kiedyś to sprawdziłam.
Pamiętajcie
zatem, że jest to lektura, z której możecie wyciągnąć naprawdę dobrą, życiową
lekcję. To łatwa, ciekawa i przyjemna lektura, zarówno dzięki treści jak i
sposobie jej podania. Język jest lekki, nieskomplikowany a dodatkowo z
wypowiedzi Elliota możecie dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy o otaczającym
nas świecie. Jestem przekonana, że w tej książce i głównej bohaterce każdy
znajdzie cząstkę siebie. Dlatego gorąco polecam zarówno młodszym jak i
starszym!
WERDYKT
[tom
1; tom 2; tom 3]
Fabuła:
10/10; 9/10; 9/10
Styl
pisania: 9/10; 8/10; 9/10
Świat
przedstawiony: 10/10; 10/10; 10/10
OCENA:
9,3/10 (9,7/10; 9/10; 9,3/10)
Monika Karolina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz