Przyznam szczerze, że z
twórczością Simone Elkeles nie miałam nigdy wcześniej styczności, więc
podchodziłam do „Idealnej chemii” jedynie z opinią Dominiki Lewandowskiej
(Instagram | You Tube). Znając jej zdanie spodziewałam się czegoś co chwyci
mnie za serce. I z takim podejściem sięgnęłam po lekturę. Książkę postanowiłam
wypożyczyć, ponieważ czytałam ją w ramach Damatonu (Facebook) i własnego
Wakacyjnego Maratonu Czytelniczego (Instagram), a nie wiedziałam czy historia
przypadnie mi do gustu.
Na początku zaznaczę, że
jeśli nie możecie znaleźć powieści w bibliotece, to macie szansę zdobyć ją na
własność. Mimo, iż książka polską premierę miała już ponad siedem lat temu,
nadal można dostać ją w takich księgarniach jak Tania Książka czy Świat Książki. I to w bardzo
przystępnych cenach!źr.: >kilk<
Wydawnictwo Amber umieściło na
okładce zdanie: „Jedna z najlepszych powieści o miłości wszech czasów”. Niestety,
muszę się z tym nie zgodzić. „Idealna chemia” jest dosyć sztampową historią dla
nastolatków o „złym chłopcu” oraz „dobrej dziewczynie”. Podoba mi się jednak
to, że bohaterowie nie są płascy, papierowi. Brittany Ellis jest dziewczyną,
która w szkole uchodzi za ideał z bogatej rodziny. W rzeczywistości mało kto
wie jednak, że wielki dom skrywa także wielki sekret, którym jest starsza
siostra Britt. Alex Fuentes to chłopak należący do gangu Latynoskiej Krwi,
którego spojrzenie budzi w uczniach liceum grozę. Jednak tak naprawdę Alejando
chciałby skończyć studia i uwolnić się od łatki chłopaka z biednej dzielnicy. Choć
oboje zauważają atrakcyjność drugiej osoby, to jednak na początku historii nie
łączy ich zupełnie nic, poza obustronną pogardą. Mur jednak musi zostać
zburzony w momencie gdy zostają połączeni w parę do projektu z chemii.
Czymś co bardzo mi się
podobało to sposób kreacji całej Latynoskiej Krwi. Rzadko kiedy literatura
kobieca umiejętnie pokazuje mafię. Tutaj mamy prawdziwych gangsterów, którzy
rzeczywiście czują się częścią rodziny. Autorka nie zapomina także o tym, że
część jej bohaterów to meksykanie. Choć wypadają nieco stereotypowo, to jednak
nadal bardzo prawdopodobnie. Nieco jednak drażniły mnie wypowiedzi Alexa, które
padały najpierw po hiszpańsku, a potem zazwyczaj były tłumaczone na język
polski. Wiem, że jest to ułatwienie dla osób nie znających języka, natomiast
preferowałabym tłumaczenie w przypisach.
Nie będę jednak kłamać
i zapewniać Was, że powieść jest zupełnie beznadziejna i szablonowa. Uważam, że
autorka świetnie bawi się gatunkiem i schematami, co działa na jej korzyść. Owszem,
wątek romantyczny był dla mnie prosty i płytki, ale poza tym powieść posiada
kilka ważnych atutów. Książkę czyta się dosyć szybko, choć w połowie miałam
straszny zastój i nie mogłam z powrotem „wejść” w historię. Bywały także
momenty, że na mojej twarzy pojawiał się uśmiech, którego nie byłam w stanie pohamować
(jednak częściej przewracałam oczami). Być może w momencie premiery (w USA
miała ona miejsce w 2008 r.) była to swego rodzaju nowość, którą czytelniczki
się zachwycały, jednak aktualnie jest już tyle podobnych powieści, że nie potrafiłam
się nią zachwycić.
Ogromnym plusem
powieści są dialogi. Wypadają bardzo naturalnie. Jednak czasami mocno rzucały
mi się w oczy błędy w tłumaczeniu. Wynikały zapewne z braku kontekstu dla
tłumacza. Niestety nie mogę teraz przytoczyć fragmentu obrazującego, ponieważ –
jak wspominałam wcześniej – książkę wypożyczyłam z biblioteki.
Czymś, co uznaję za
wielki minus jest… zakończenie! Epilog nigdy nie powinien się wydarzyć. W
przeciwieństwie do całej powieści jest zwyczajnie sztuczny i wręcz groteskowy. Kończąc
lekturę byłam bardzo zadowolona z przebiegu wydarzeń. Cieszyłam się, że autorka
nie poszła w kiczowate „uzdrawianie miłością” a dała bohaterom czas na
przywyknięcie do nowej sytuacji. Natomiast zamknięcie ich historii wygląda tak,
jakby zostało dopisane na szybko przez kogoś przypadkowego. Niestety bardzo
zaburzyło ono mój odbiór powieści, która do tej pory była całkiem przyjemną
książką dla młodzieży.
Całość wypada całkiem
dobrze. Nie poczułam wprawdzie motyli w brzuchu, których się spodziewałam, ale
nie mogę też powiedzieć, żebym męczyła się przy tej książce. Fabuła jest
spójna, akcja toczy się szybko, dialogi są realistyczne, a bohaterowie
(przynajmniej główni) wielowymiarowi.
„Idealna chemia” to
powieść, którą polecam głównie młodszym czytelnikom. Jestem przekonana, że
gdybym sięgnęła po nią kilka lat wcześniej, zachwyciłaby mnie jak inne
nastolatki, które polecały tę książkę. Szczególnie ważnymi wątkami poruszanymi
w lekturze są: poczucie własnej wartości i przynależności, kreowanie swojej
osobowości oraz dojrzałości u progu dorosłości, a także doświadczanie różnych
rodzajów miłości.
Werdykt:
Fabuła: 5/10
Świat przedstawiony:
7/10
Styl pisania: 7/10
REZULTAT: 6,4/10
Monika
Karolina xxx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz