niedziela, 2 sierpnia 2020

"Idealna chemia" Simone Elkeles // recenzja

Przyznam szczerze, że z twórczością Simone Elkeles nie miałam nigdy wcześniej styczności, więc podchodziłam do „Idealnej chemii” jedynie z opinią Dominiki Lewandowskiej (Instagram | You Tube). Znając jej zdanie spodziewałam się czegoś co chwyci mnie za serce. I z takim podejściem sięgnęłam po lekturę. Książkę postanowiłam wypożyczyć, ponieważ czytałam ją w ramach Damatonu (Facebook) i własnego Wakacyjnego Maratonu Czytelniczego (Instagram), a nie wiedziałam czy historia przypadnie mi do gustu.
Na początku zaznaczę, że jeśli nie możecie znaleźć powieści w bibliotece, to macie szansę zdobyć ją na własność. Mimo, iż książka polską premierę miała już ponad siedem lat temu, nadal można dostać ją w takich księgarniach jak Tania Książka czy Świat Książki. I to w bardzo przystępnych cenach!

Simone Elkeles i Alexander F. Rodriguez na planie trailera książki.
źr.: >kilk<

Wydawnictwo Amber umieściło na okładce zdanie: „Jedna z najlepszych powieści o miłości wszech czasów”. Niestety, muszę się z tym nie zgodzić. „Idealna chemia” jest dosyć sztampową historią dla nastolatków o „złym chłopcu” oraz „dobrej dziewczynie”. Podoba mi się jednak to, że bohaterowie nie są płascy, papierowi. Brittany Ellis jest dziewczyną, która w szkole uchodzi za ideał z bogatej rodziny. W rzeczywistości mało kto wie jednak, że wielki dom skrywa także wielki sekret, którym jest starsza siostra Britt. Alex Fuentes to chłopak należący do gangu Latynoskiej Krwi, którego spojrzenie budzi w uczniach liceum grozę. Jednak tak naprawdę Alejando chciałby skończyć studia i uwolnić się od łatki chłopaka z biednej dzielnicy. Choć oboje zauważają atrakcyjność drugiej osoby, to jednak na początku historii nie łączy ich zupełnie nic, poza obustronną pogardą. Mur jednak musi zostać zburzony w momencie gdy zostają połączeni w parę do projektu z chemii.
Czymś co bardzo mi się podobało to sposób kreacji całej Latynoskiej Krwi. Rzadko kiedy literatura kobieca umiejętnie pokazuje mafię. Tutaj mamy prawdziwych gangsterów, którzy rzeczywiście czują się częścią rodziny. Autorka nie zapomina także o tym, że część jej bohaterów to meksykanie. Choć wypadają nieco stereotypowo, to jednak nadal bardzo prawdopodobnie. Nieco jednak drażniły mnie wypowiedzi Alexa, które padały najpierw po hiszpańsku, a potem zazwyczaj były tłumaczone na język polski. Wiem, że jest to ułatwienie dla osób nie znających języka, natomiast preferowałabym tłumaczenie w przypisach.

 Zdjęcie z 2 lipca 2020, powieść nadal cieszy się zainteresowaniem czytelniczek.

Nie będę jednak kłamać i zapewniać Was, że powieść jest zupełnie beznadziejna i szablonowa. Uważam, że autorka świetnie bawi się gatunkiem i schematami, co działa na jej korzyść. Owszem, wątek romantyczny był dla mnie prosty i płytki, ale poza tym powieść posiada kilka ważnych atutów. Książkę czyta się dosyć szybko, choć w połowie miałam straszny zastój i nie mogłam z powrotem „wejść” w historię. Bywały także momenty, że na mojej twarzy pojawiał się uśmiech, którego nie byłam w stanie pohamować (jednak częściej przewracałam oczami). Być może w momencie premiery (w USA miała ona miejsce w 2008 r.) była to swego rodzaju nowość, którą czytelniczki się zachwycały, jednak aktualnie jest już tyle podobnych powieści, że nie potrafiłam się nią zachwycić.
Ogromnym plusem powieści są dialogi. Wypadają bardzo naturalnie. Jednak czasami mocno rzucały mi się w oczy błędy w tłumaczeniu. Wynikały zapewne z braku kontekstu dla tłumacza. Niestety nie mogę teraz przytoczyć fragmentu obrazującego, ponieważ – jak wspominałam wcześniej – książkę wypożyczyłam z biblioteki.
Czymś, co uznaję za wielki minus jest… zakończenie! Epilog nigdy nie powinien się wydarzyć. W przeciwieństwie do całej powieści jest zwyczajnie sztuczny i wręcz groteskowy. Kończąc lekturę byłam bardzo zadowolona z przebiegu wydarzeń. Cieszyłam się, że autorka nie poszła w kiczowate „uzdrawianie miłością” a dała bohaterom czas na przywyknięcie do nowej sytuacji. Natomiast zamknięcie ich historii wygląda tak, jakby zostało dopisane na szybko przez kogoś przypadkowego. Niestety bardzo zaburzyło ono mój odbiór powieści, która do tej pory była całkiem przyjemną książką dla młodzieży.
Całość wypada całkiem dobrze. Nie poczułam wprawdzie motyli w brzuchu, których się spodziewałam, ale nie mogę też powiedzieć, żebym męczyła się przy tej książce. Fabuła jest spójna, akcja toczy się szybko, dialogi są realistyczne, a bohaterowie (przynajmniej główni) wielowymiarowi.
„Idealna chemia” to powieść, którą polecam głównie młodszym czytelnikom. Jestem przekonana, że gdybym sięgnęła po nią kilka lat wcześniej, zachwyciłaby mnie jak inne nastolatki, które polecały tę książkę. Szczególnie ważnymi wątkami poruszanymi w lekturze są: poczucie własnej wartości i przynależności, kreowanie swojej osobowości oraz dojrzałości u progu dorosłości, a także doświadczanie różnych rodzajów miłości.

 



Werdykt:
Fabuła: 5/10
Świat przedstawiony: 7/10
Styl pisania: 7/10
REZULTAT: 6,4/10




Monika Karolina xxx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz