niedziela, 3 stycznia 2021

Susan Elizabeth Phillips – Kocham bohaterów || recenzja

źr.: https://www.goodreads.com/author/show/41313.Susan_Elizabeth_Phillips
    “Mroźny luty. Odcięta od świata wyspa. Tajemniczy dom nad morzem.” – pamiętam jakby to było wczoraj, że po tych słowach wyczytanych z okładki omawianej powieści, wiedziałam, że po prostu muszę ją przeczytać. Kocham bohaterów musiało poczekać na mnie jednak aż cztery lata. Dochodzę jednak do wniosku, że książka na pewno nie straciła, a bardzo możliwe, że dzięki temu wiele zyskała.

Wydaje mi się, że gust czytelniczy zmienia się przez całe życie, choć znajdziemy w nim pewne stałe elementy. Dla mnie taką stałą jest zamiłowanie do klasyki. To pojęcie strasznie obszerne, jednak zastąpienie go określeniem „stare książki” zdecydowanie nie uszczupla grona, które moglibyśmy zaliczyć do tych kategorii. Zauważam u siebie pociąg do powieści, które powstały blisko 100-200 lat temu. Są one dla mnie niezwykle klimatyczne zarówno przez język czy styl, jak i dzięki wyczuwalnemu od razu duchu „tamtych czasów”.

Kocham bohaterów jest jednak powieścią współczesną, wydaną w 2014 roku, więc teoretycznie niewiele powinna mieć ze „starymi książkami” wspólnego. Suzan Elizabeth Phillips czerpie jednak z romantycznych wzorców literatury brytyjskiej. Powieść nawet została zadedykowana takim autorkom jak Daphne du Maurier (autorka popularnej ostatnio Rebeki) czy Charlotte Brontë (ostatnimi czasy na blogu ukazała się recenzja Dziwnych losów Jane Eyre). Zwracam uwagę właśnie na te dwie persony, ponieważ czytając książkę Phillips, miałam wrażenie, że bardzo wiele czerpie od wspomnianych kobiet.

Powieść rozpoczęłam początkiem grudnia, rzekomo do poduszki. Już po pierwszym rozdziale wiedziałam, że szybko się od niej nie oderwę, a 40 minut później uznałam, że „sen jest dla słabych”. Kocham bohaterów to przede wszystkim świetne pióro, rozbrajająca bohaterka, kukiełki i niesamowity klimat. Co ciekawe, już w pierwszych rozdziałach dostrzegłam wiele podobieństw do mojej ukochanej Jane Eyre.

Po pierwsze: klimat! Phillips doskonale umie oddać nastój gotyckich powieści. A skoro już o gotyku literackim mowa, nie trudno domyślić się kolejnych punktów. Mamy tu stary pałacyk, tajemniczego właściciela, który uwielbia jeździć konno, małą dziewczynkę mieszkającą w posiadłości oraz owianą tajemnicą historię sprzed lat. Jane Eyre jak w mordę strzelił!

Najbardziej uciążliwe były dla mnie literówki, które niestety zdarzały się dosyć często. Zdaje mi się jednak, że jest to częsty problem w Wydawnictwie Amber. Warto jednak zaznaczyć, że tłumaczenie (Ewa Spirydowicz) jest naprawdę dobre. Słownictwo w prawdzie niewyszukane, ale przyjemne. Powieść czyta się szybko a kolejne rozdziały sprawiają, że nie sposób się od niej oderwać.

Jedyne przed czym czuję, że powinnam ostrzec są sceny erotyczne. Ale one także opisane są niezwykle subtelnie i zgrabnie. Podoba mi się także humor bohaterów. Jak już wspomniałam, Annie jest świetna. Kocha się ją od żartu, ciętego języka i uporu, przez kukiełki, podeście do dzieci, aż do piżamy w Mikołaje.

Podsumowując, Kocham bohaterów to powieść dla fanów klasyki romansu, a także ich następców z drugiego ćwierćwiecza XX wieku. Ma świetną bohaterkę wiodącą, tajemniczego protagonistę męskiego, ciekawe postaci i wątki poboczne oraz bardzo przyjemny a przy tym nastrojowy styl. To zdecydowanie książka na wieczór pod choinką, jednak jestem przekonana, że doskonale sprawdzi się także chłodnym przedwiośniem lub burą jesienią.

 

WERDYKT


Fabuła: 8/10

Styl pisania: 7/10

Świat przedstawiony: 8/10

 

OCENA: 7,7/10

 

Monika Karolina

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz